Codziennie słyszę od wielu osób, że sztuka, a co za tym idzie rękodzieło,
jest niemiłosiernie droga, że chętnie by nie jeden raz kupili rzeźbionego
anioła czy drewnianą biżuterię, ale cena przerasta ich kieszenie. Sprawia to,
iż większość społeczeństwa sięga po tanie zamienniki wyprodukowane w chińskiej
fabryce przez małe rączki dzieci zmuszanych do pracy za miskę ryżu dziennie, o
idei sztuki, wzornictwa i serca artysty nie wspomnę.
Jako artystka z
wyboru i nie dla pieniędzy ani poklasku chciałabym w tej kwestii zabrać głos,
który, mam nadzieję, okaże się przydatny w wyjaśnieniu: dlaczego rękodzieło to
nie tania „rzecz”.
Po pierwsze: talent, każdy ma jakiś,
ale nie każdy pracuje nad sobą, żeby go rozwijać. Niejednokrotnie trzeba spędzić
ciężkie „dupogodziny”, aby oszlifować swój warsztat, co niestety bardzo rzadko
jest zauważane, brane pod uwagę czy doceniane.
Po drugie: aby wykonać jakikolwiek przedmiot potrzebny jest pomysł,
wymyślenie wzoru lub kształtu, który będzie unikatowy i jedyny w swoim rodzaju
przepuszczony przez pryzmat osobowości artysty co nadaje mu wartość samą w
sobie, bo czyż każdy człowiek ma to „coś”? Większość ludzi ma problem z
wymyśleniem „co na obiad?”, a co dopiero kreatywność i wizja jakiegoś dzieła ;)
Po trzecie: aby zrealizować swój pomysł artysta potrzebuje materiałów, z
których go wykona i narzędzi, których użyje do jego urzeczywistnienia. Takie
rzeczy nie leżą na ulicy jak jesienne liście, żeby każdy mógł je sobie
pozbierać. Trzeba je kupić, taniej, drożej, ale trzeba mieć fundusze, żeby w
projekt zainwestować, a przecież nikomu pieniążki nie spadają z nieba jak
wspomniane przeze mnie wcześniej jesienne liście ;)
Po czwarte i piąte: czas.
Czwarte,
ponieważ wykonanie nawet najbardziej prostego projektu kosztuje czas, a czas to
taka wartość, choć abstrakcyjna, którą jeśli poświęcimy już nigdy jej nie
odzyskamy.
Idąc tym tropem
weźmy na przykład moje wisiorki. Standardowo jeden prosty wisiorek robię lekko
ponad 2 godziny. Godzina korepetycji „po znajomości” kosztuje około 30 złotych
(jak nie więcej, bo nie znam się na znajomościach ani korepetycjach tym
bardziej ;) ). Czyli już mamy wymierne 60 złotych w puli.
A co jeśli wzór
jest bardziej skomplikowany i wymaga ode mnie większego wkładu sił,
umiejętności i czasu?
Więc po piąte: jeśli wytworzenie rękodzieła wymaga wytężenia talentu to
się doskonalę, ćwiczę, próbuję, szkolę czyli znów pojawia się ten bezcenny czas
oraz nakład kolejnych pieniędzy na dokształcanie.
Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki wyceńmy mój jeden prosty wisiorek.
2 zwitki muliny
dobrej jakości – 2 ziko.
Kawał litego
drewna o grubości 2,5 cm, szerokości 10 cm i długości 25cm – 25 ziko.
Wycinanie
klocków, aby utoczyć kulki na koraliki – wyrzynarka, tokarka i frezarka gratis
od wujka ;) – liczmy jak za kilowatogodzinę, bo prąd potrzebny, bez liczenia
godzin na nauczenie się obsługi tych urządzeń tak, żeby nie poobrywać ani nie
poobcinać sobie palców– 30 ziko.
Lakierobejca, co
by nam kulki nie sparciały 375 ml (dziwne mają miarki, ale takie mają i co
zrobisz? ;) ) – 18,99 ziko.
Godzinna praca -
30 ziko.
Razem: 105,99
złotych.
Hahaha :D
Wiadomo, że nie zużyję całej deski i zostaną mi jakieś ścinki na następny
projekt. Lakierobejca też mi zostanie na przyszłość, ale założę się, że nie
jeden kolega/koleżanka artysta/artystka po przeczytaniu tego posta podniesie
ceny, bo tak naprawdę identyczne wisiorki jak moje można dostać już za 60
złotych, więc czy to jest naprawdę „aż tak drogo”?
Oczywiście
zostaje jeszcze kwestia gustu, ale o gustach się nie dyskutuje ;)
Hej!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie piszesz. Dodatkowo rękodzieło to dziedzina, którą bardzo podziwiam. Za wkład w prace i jej unikatowy efekt końcowy.
Powodzenia w dalszym rozwijaniu pasji :)
Dziękuję bardzo za komentarz. Zapraszam tu częściej, gdyż powracam z nowymi postami :)
Usuń